Skip to main content

Fake newsem w bank

Fałszywe informacje typu fake news mogą być poważnym zagrożeniem nie tylko dla pojedynczych firm, ale także dla całych sektorów gospodarki, w tym bardzo wrażliwego finansowego. Przedstawicieli polskich banków niepokoi tempo w jakim fake newsy dewastują rynek i klasyczne formy obrony stają się mało efektywne


W lipcu lotem błyskawicy poważne portale informacyjne w Polsce obiegła informacja, że nie żyje Adam Słodowy, popularyzator majsterkowania i autor kultowego programu telewizyjnego „Zrób to sam” nadawanego w latach 1959–1983,. Wiadomość tę uwiarygodniła nawet depesza PAP, ale okazała się na szczęście nieprawdziwa, co zdementowała rodzina pana Adama.

 

Przykład ten jednak pokazuje, jak szybko dziś w cyfrowym świecie szybko może się nakręcać spirala fake newsów, czyli treści kolportowanych przez różne media, sprawiających wrażenie zweryfikowanych informacji, opisujących zaistniałe fakty, które jednak w rzeczywistości wprowadzających opinię publiczną w błąd, uwiarygadniając zawarte w niej niepotwierdzone doniesienia i dane, przecieki oraz niezweryfikowane źródła. Zjawisko to stało się tak powszechne, że twórcy brytyjskiego słownika Collins Dictionary uznali fake news za „słowo 2017 roku”.

 

Fake news jak bomba

 

W świecie biznesu zjawisko kreacji rzeczywistości może jednak nieść bardzo nieprzyjemne i wymierne zarazem skutki. W maju 2019 roku mogli się o tym przekonać szefowie brytyjskiego banku Metro Bank. W popularnym komunikatorze internetowym WhatsApp pojawiła się bowiem informacja, że Metro Bank jest bliski bankructwa. Wiadomość ta rozprzestrzeniła się szczególnie szybko po północno–zachodnim Londynie, a tamtejszy oddział tego banku tego dnia przeżył oblężenie. Jak opisywały niektóre media – sceny sprzed oddziału banku przypominały czasy z Wielkiego Kryzysu: tłum zaniepokojonych klientów nie tylko wypłacał pieniądze, ale i opróżniano sejfy banku z przechowywanych tam kosztowności. Panika – jak się szybko okazało – była niczym nieuzasadniona, może tylko tym, że wcześniej akcje tego banku rzeczywiście traciły na wartości, co jednak raczej tylko pomogło fake newsowi.

 

W Polsce na szczęście żaden bank nie przeżył jeszcze tego typu sytuacji kryzysowej wywołanej fake newsem, jednak pod koniec 2017 r. w mediach niczym bomba pojawiał się informacja o planowanej fuzji PKO BP i Banku Pekao. Stała się ona była głównym tematem na pierwszej stronie zarówno „Rzeczpospolitej”, jak i „Parkietu”, dzienników wydawanych przez Gremi Media. A są to źródła uchodzące za wiarygodne, nie więc dziwnego, że doniesienia zaczęły kolportować też media cyfrowe. Gazety przekonywały, m.in, że odbyło się już wiele spotkań dotyczących fuzji, ale nie powołano jeszcze zespołów roboczych. Podawano konkretne nazwiska, kto miałby być prezesem połączonego banku, a kto miałby objąć funkcję przewodniczącego rady nadzorczej.

 

Oba banki szybko przystąpiły do dementowania tych rewelacji. – Nieprawdą jest, że PKO Bank Polski uczestniczył w rozmowach dotyczących możliwości połączenia PKO Banku Polskiego i Pekao SA. PKO BP nie prowadzi też żadnych projektów związanych z sugerowaną fuzją – ogłosił PKO BP. – Jest to fake news. Skupiamy się na wzroście organicznym i budowaniu wartości dla klientów – napisał o publikacji Bank Pekao SA.

 

Amunicja trolli internetowych

 

W Pekao  SA dziś niechętnie wracają do tamtej historii. – Od tamtej pory na szczęście wielu fake newsów o nas nie ma. Co zaś do tamtej sytuacji – to, co powiedzieliśmy wtedy, wyczerpuje temat. Nic nowego nie mamy do dodania, nic się nie zmieniło istotnego – mówi Marcin Starkowski z biura prasowego Pekao SA. 

 

O problemach z fake newsami otwarcie mówi za to biuro prasowe Idea Banku. Jego pracownicy przyznają, że bank był celem tego typu ataków. Szczególnie dyskusyjne fora internetowe są miejscem, gdzie bywają publikowane fałszywe informacje.

 

– Fake newsy wywołują silne emocje, tworząc doskonałą amunicję dla tzw. trolli internetowych. To powoduje, że wyssane z palca informacje roznoszą się często szybciej, niż prawdziwe doniesienia. Niestety w dobie rozwijającej się cyfryzacji stają się one coraz powszechniejsze i bywają stosowane z pełną premedytacją jako nowy gatunek czarnego PR. Tego typu fałszywe informacje mogą być poważnym zagrożeniem nie tylko dla pojedynczych firm, ale także dla całych sektorów gospodarki, w tym bardzo wrażliwego finansowego. Nieprawdziwa wiadomość o problemach w jednym banku, wielokrotnie powtórzona, może spowodować poważne turbulencje – uważa biuro prasowe Idea Bank.

 

Według Idea Banku skuteczna obrona przed fake newsami wymaga m.in. ciągłego monitoringu mediów społęcznościowcyh i portali tematycznych, aby móc wychwytywać tego typu zagrożenia i przekazywać sygnały do administratorów z postulatem szybkiej reakcji. W niektórych wypadkach trzeba sięgać po narzędzia prawne, jak żądanie sprostowania, jednak tempo w jakim fake newsy dewastują rynek jest tak szybkie, że klasyczne formy obrony stają się mało efektywne. Niezbędna jest szeroka edukacja dotycząca tego problemu, która umożliwi w internecie merytoryczną dyskusję, opartą na sprawdzonych informacjach.

 

– Fake newsy to dziś jeden z większych problemów cyfrowej rzeczywistości. Do tego momentu Bank Millennium nie doświadczył fake newsa, który mógłby w znaczący sposób wpłynąć na funkcjonowanie banku. Jednak działanie całego sektora finansowego, w tym banków, opiera się na zaufaniu, lojalności i pozytywnych doświadczeniach klientów. Klienci muszą być przekonani, że w bankach ich pieniądze i dane są w pełni bezpieczne. Z tego powodu skutki plotki czyli współczesnego, internetowego fake newsa mogą być dotkliwe. Czy można się przed nim bronić? Każda organizacja przygotowuje się na różnego typu sytuacje kryzysowe, my również. Na bieżąco monitorujemy i analizujemy informacje spływające z mediów, w tym społecznościowych, w których coraz częściej pojawiają się informacje niepotwierdzone. Oczywiście reagujemy na wszystkie publikacje fałszujące obraz rzeczywistości i korygujemy zgodnie z kontekstem. Niestety, strategia Marka Twaina, który po przeczytaniu artykułu na temat swojej śmierci musiał go skorygować słowami: „Jak panowie widzicie, plotki o mojej śmierci są mocno przesadzone”, jest nadal aktualna – mówi Iwona Jarzębska, rzecznik prasowy Banku Millennium.

 

Problemu fake newsów nie lekceważy też Biuro Komunikacji i Relacji Inwestorskich Banku Ochrony Środowiska. – Jeżeli przyjmiemy, że fake news to przede wszystkim dezinformacja, to oczywiście może ona stanowić zagrożenie dla spółek z sektora finansowego. Skala szkód jaką może wywołać uzależniona jest jednak od jej charakteru. Treści sfabrykowane, czyli fałszywe, mające na celu oszukać odbiorców będących klientami lub inwestorami instytucji mogą wywołać dużą szkodę wizerunkową lub finansową – podkreślają w BOŚ Banku.

 

Zwracają przy tym uwagę, że w przypadku spółek giełdowych pojawienie się nieprawdziwej informacji może spowodować utratę zaufania wobec spółki oraz narazić inwestorów na niespodziewane straty finansowe. Rozpowszechnianie fałszywych lub wprowadzających w błąd informacji może mieć istotny wpływ na ceny instrumentów finansowych w stosunkowo krótkim okresie a takie zachowania mogą nosić już znamiona manipulacji. Ten rodzaj manipulacji na rynku jest szczególnie szkodliwy dla inwestorów, ponieważ powoduje on, że opierają oni swoje decyzje inwestycyjne na nieprawdziwych lub nierzetelnych informacjach.

 

BOŚ Bank radzi spółkom w takiej sytuacji, by jak najszybciej opublikowały stanowisko w tej sprawie celem przeciwdziałaniu dalszemu rozpowszechnianiu nieprawdziwych informacji. Zwraca też uwagę , że w przypadku środowiska giełdowego, barierą dla fake newsów mogą być wysokie kary finansowe za np. manipulacje kursem spółki notowanej na GPW, które wynikają bezpośrednio z obowiązujących przepisów prawa.

 

Dezinformacja nakręcana cyfrowo

 

Oczywiście manipulowanie informacjami czy dezinformacja w celu osiagniecia korzysci finansowych, to zjawisko towarzyszące ludzkości od zawsze. W wyjątkowej w polskiej literaturze powieści „Rękopis znaleziony w Saragossie” z przełomu XVIII i XIX wieku Jana Potockiego (napisał ją po francusku) Żyd Wieczny Tułacza opowiada jak w czasach Cesarstwa Rzymskiego za Tyberiusza rozeszła się pogłoska, jakoby cesarz miał w całym państwie nakazać powszechne przetopienie pieniędzy. Srebrne monety nie miały więcej krążyć, a zostać zalane w sztaby i odesłane do cesarskiego skarbca. Postanowił to wykorzystać i zaczął nagłaśnić te plotki, by zdyskredytować srebro, co miało mu stworzyć szansę na tanie odkupywanie kruszcu. I plan prawie się udał.

 

Dziś jednak w epoce mediów społecznościowych spiralę dezinformacji poprzez fake newsy można nakręcić szybciej, łatwiej i na większą skalę. Żyd Wieczny Tułacz z powieści Jana Potockiego, by uwiarygodnić rewelacje o srebrze musiał przekupić kilku kupców, którzy za jego namową wzbraniali się sprzedawać towary za srebro. W świecie cyfrowym do publikacji nieprawdziwych treści można wykorzystać np. boty.

 

Dlatego też niektóre firmy technologiczne radzą, administratorom mediów społecznościowych powinni wykorzystanie platform analitycznych oraz technologii machine learning do usuwania lub blokowania botów rozpowszechniających fake newsy. Firma SAS Institute przekonuje np. że dzięki automatyzacji procesów analitycznych i samodzielnym wykrywaniu wzorców zawartych w danych, zastosowanie metod uczenia maszynowego pozwala na identyfikowanie kont publikujących fałszywe informacje. System analizuje m.in. częstotliwość i rodzaj publikowanych treści, a następnie wykorzystując algorytmy, samodzielnie klasyfikuje konto jako prawdziwe lub stworzone na potrzeby rozpowszechniania nieprawdziwych informacji. Program ocenia m.in. wagę publikowanych newsów, mierząc ich współczynnik wpływu. Najbardziej wpływowe informacje wymagają dogłębnej analizy pod kątem prawdziwości treści.

 

Trudna umiejętność weryfikacji

 

To ostatnie jest jednak wcale takie łatwe, na co zwróciła w opublikowany w maju tego roku raporcie Pracownia Badań Społecznych NASK. Według niego ponad połowa polskich internautów w ostatnich miesiącach zetknęła się w internecie z manipulacją lub dezinformacją, a 35 proc. Polaków ze sfałszowanymi informacjami w sieci spotyka się raz w tygodniu lub częściej. Bardzo niepokoić jednak może, że wiele osób, bo więcej niż połowa badanych, nie potrafi odróżnić opinii od faktów. Więcej niż co trzeci badany bez ogródek przyznaje, że nie sprawdza wiarygodności internetowych informacji, ani ich źródeł.

 

Raport potwierdził też, że najczęstszym rodzajem dezinformacji, z jakim spotykają się Polacy (29,9 proc.) jest fake news. Respondenci wymieniali też trolling (15,6 proc.), działania przez fałszywe konta np. na portalach społecznościowych (14,9 proc.) i zmanipulowane zdjęcia (8,3 proc.).

 

Badacze pytali Polaków m.in. o ich opinie i obserwacje, dotyczące działań dezinformacyjnych w sieci. Wyniki pokazują, że nieprawdziwe lub zmanipulowane informacje występują powszechnie. Codziennie styka się z nimi 8,3 proc. ankietowanych, kilka razy w tygodniu 15,6 proc., raz w tygodniu – 11,1 proc.. Tylko 2,3 proc. respondentów wybrało odpowiedź „nigdy”.

 

– Te wyniki mogą niepokoić, szczególnie w zestawieniu z inną częścią badania, dotyczącą kompetencji medialnych. Z uzyskanych w niej odpowiedzi respondentów wynika, że duża część polskich internautów ma poważne problemy z odróżnianiem opinii od faktu – skomentował raport  kierownik Pracowni Badań Społecznych NASK dr Rafał Lange.

 

Z pewnością znakiem naszych czasów jest, że ponad dwa lata temu BBC powołała specjalny zespół, który monitoruje informacje publikowane w internecie, a szczególnie w mediach społecznościowych takich, jak np. Facebook, czy Instagram. Informacje, które tylko „udają” prawdziwe są prostowane przez BBC i publikowane jako tzw. Reality Check.

 

Marek Jaślan, Gazeta Bankowa

wyszukiwanie po:

Newsletter BDO

Chcesz otrzymywać najnowsze informacje o najnowszych artykułach, aktualnościach i szkoleniach?